13.4.2024

Trawniki płaczu. Komunistyczne obozy dla autochtonów

Wiosną 1945 roku toczyła się jeszcze wojna. Ciągle dymiły kominy niemieckich krematoriów. Klika tygodni wcześniej Śląsk był widownią ewakuowania obozów koncentracyjnych i marszów śmierci. I to nie kto inny, jak sami Niemicy z nieprawdopodobną brutalnością wprowadzali zasady segregacji narodowej. Kiedy pustoszały hitlerowskie obozy zagłady, pozostawały po nich ślady bezprecedensowych zbrodni popełnianych na ludziach.

Wiosną 1945 roku toczyła się jeszcze wojna. Ciągle dymiły kominyniemieckich krematoriów. Klika tygodni wcześniej Śląsk był widowniąewakuowania obozów koncentracyjnych i marszów śmierci. I to nie ktoinny, jak sami Niemicy z nieprawdopodobną brutalnością wprowadzalizasady segregacji narodowej. Kiedy pustoszały hitlerowskie obozyzagłady, pozostawały po nich ślady bezprecedensowych zbrodni popełnianych na ludziach, często tylko dlatego, że byli innej nacji.Pod wrażeniem tych wydarzeń na Górnym Śląsku organizowała sięnowa polska władza. Komunistyczna administracja, która była niepewnaswojej legitymacji i przede wszystkim działała bez poparcia społecznego.Dlatego trudno się dziwić jej polityce, będącej konglomeratem chęciodwetu i niepewności własnej sytuacji. Potrzeby działań na rzecz minimalizacji mniej lub bardziej wyimaginowanych zagrożeń. Dodatkowymczynnikiem destabilizującym sytuację były rzesze polskich repatriantów ze wschodu.

Polscy repatrianci w 1945 roku

Konieczne stało się zapewnienie im dachu nad głową i zapobieganie ewentualnym niepokojom społecznym. By rozwiązać pojawiające się problemy sięgnięto po modele wypróbowane w systemachtotalitarnych. Zaczęto organizować obozy internowania, w którychzamykano osoby niewygodne lub niepotrzebne.Zaczęły powstawać już wczesną wiosną 1945 roku, ostatecznie naGórnym Śląsku było ich ponad 100. Znaczna ich cześć tworzona byław sposób żywiołowy i chaotyczny. Miały one różne przeznaczenie.Organizowały je różne władze administracyjne i podporządkowane byłyróżnym ośrodkom zarządzania.Obozy tworzono najczęściej w obiektach, będących pozostałościami po dawnych hitlerowskich obozach jenieckich, obozach pracy, czynawet obozach koncentracyjnych. Miały one odpowiednią infrastrukturę, niezbędną do przetrzymywania większej liczby osób. Tworzono jePolscy repatrianci w 1945 roku175także w dawnych koszarach, klasztorach, majątkach rolnych, a nawetw większych magazynach. We wszystkich tych obiektach najczęściejbrakowało najbardziej elementarnych urządzeń sanitarnych. Ze względuna brak instalacji grzewczych nie nadawały się one do przetrzymywaniawiększych grupy osób, zwłaszcza w zimie.Trudno też mówić o jakiejkolwiek typologii tych obozów. Różniły sięmiędzy sobą wielkością, charakterem, liczbą i strukturą osadzonych.Najczęściej określano je obozami pracy i nadawano nazwy miejscowościznajdujących się w pobliżu. Pewną prawidłowością była wielkość uzależniona od rozmiarów miejscowości, w pobliżu których były organizowane.Sytuacja w obozach była też bardzo zróżnicowana. Były takie, w których internowanym starano się zagwarantować w miarę przyzwoite warunki bytowe. Były też takie, które miały charakter represyjny. Najwięcejz nich powstawało w powiecie nyskim i generalnie w południowo-zachodniej części województwa opolskiego. Obozy takie powstały równieżw powiatach bytomskim, gliwickim i kluczborskim.Osadzenie w obozie było rzeczą przypadku, często deportowanodo nich całe rodziny tylko dlatego, że miały dom ładniejszy od innych.Zsyłano do nich osoby, które posądzano o silne przywiązanie do niemieckich tradycji narodowych. W większości przypadków nie sprawdzano zasadności tych podejrzeń.Szacuje się, że w obozach tych uwięziono łącznie kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Większość z osadzonych to były kobiety z dziećmi i osobystarsze, dla których warunki obozowe były szczególnie trudnym przeżyciem. Zwłaszcza w kontekście pozbawienia ich dorobku całego życia.Przypuszczalnie najgorszy był obóz przejściowy w Łambinowicach.Powstał w lipcu 1945 roku na mocy decyzji władz administracyjnychpowiatu niemodlińskiego. Organem prowadzącym i odpowiedzialnymza jego prowadzenie był Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w tymmieście. Zaplanowano go początkowo jako obóz tranzytowy dla osób,które miały zostać wysiedlone do Niemiec.

Autochtonki z obozu w Łambinowicach podczas ekshumacji ciał jeńców radzieckich

Zajmował stosunkowo niewielką powierzchnię o wymiarach 300 na150 metrów. Na jego terenie stało kilka drewnianych baraków z drewnianymi, piętrowymi pryczami. Na terenie obozu funkcjonowała również izba chorych. Sanitariaty były bardzo zdewastowane i częściowo nieczynne. Obóz pozbawiony był bieżącej wody i kanalizacji. Otoczony byłwysokim płotem z drutem kolczastym i wieżami strażniczymi.W pierwszym, najbardziej dramatycznym okresie funkcjonowaniaobozu komendantem był Czesław Gęborski, któremu internowani zarzucali neurotyczne skłonności sadystyczne. Był funkcjonariuszemUrzędu Bezpieczeństwa w Niemodlinie.Porządek obozowy nie był określony prawem, tylko regulaminemopracowanym przez komendanta. Przewidywał on przed wszystkimnieograniczoną jego władzę i bezwzględność wykonywania jego poleceń. Regulamin określał pory, kiedy wolno było przebywać w barakach,Autochtonki z obozu w Łambinowicach podczas ekshumacji ciał jeńców radzieckich177miejsca, w których dozwolona była bytność w określonych porach,godziny posiłków i apeli. Przestrzeganie regulaminu było szczególnieuciążliwe dla matek z dziećmi, osób w podeszłym wieku i chorych.Zakazywał kontaktów między osobami z baraków męskich i żeńskich.Wprowadzał cały szereg drakońskich kar, nawet za drobne przewinienia.Załoga obozu liczyła w różnych okresach od 15 do 100 osób. W większości byli to ludzie młodzi i bardzo młodzi. Nie posiadali wykształcenia,byli zdemoralizowani przez wojnę. Ponieważ ich uposażenie było skromne, pracę w obozie traktowali jako okazję do dodatkowego wzbogacenia się poprzez rabunek mienia osób internowanych. Byli też ślepymiwykonawcami rozkazów komendanta.Szczególnie fatalną sławą cieszył się wśród nich Ignacy Szypuła.W obozie byli również kierownicy baraków rekrutujący się spośródinternowanych. Do obozu trafili mieszkańcy z około 150 miejscowościGórnego Śląska. Większość stanowili jednak mieszkańcy okolicznychwiosek. Internowanie w obozie następowało na podstawie wspólnejdecyzji Starostwa Powiatowego i Urzędu Bezpieczeństwa Publicznegow Niemodlinie. Inicjatorem internowań mieszkańców wiosek byłPaństwowy Urząd Repatriacyjny, który potrzebował budynków, które mógłby przydzielić repatriantom.Wysiedlanie ludności autochtonicznej przebiegało brutalnie.Mieszkańców nie informowano, że zostaną internowani. Ciężarówkiz funkcjonariuszami milicji otaczały o świcie wioskę, kiedy większośćmieszkańców jeszcze spała. Już podczas pobudki dochodziło do brutalnych ekscesów i grabieży mienia. Wpółprzytomnym internowanympozostawiano 15 minut na spakowanie się, zebranie najpotrzebniejszych rzeczy i pozostawienie dorobku całego dotychczasowego życia.Wśród internowanych byli głównie starcy i kobiety z dziećmi.Zmobilizowani do Wehrmachtu mężczyźni albo zginęli na wojnie, albonie zdążyli jeszcze wrócić z alianckiej niewoli.Wśród osadzonych była również część osób, podejrzanych o przynależność do organizacji faszystowskich jak NSDAP, czy SS. Byli wśród nich również strażnicy i pracownicy administracji dawnego obozu jenieckiego w Łambinowicach. Pod najróżniejszymi pretekstami osadzanotam wracających z niewoli żołnierzy Wehrmachtu. Jednak stanowili oniniewielki procent internowanych.Fakt ten stał się jednak bodźcem do skryminalizowania wszystkichosadzonych i traktowania ich jak zbrodniarzy pozbawionych praw. W tensposób obóz tranzytowy nabrał charakteru represyjnego.Warunki pobytu były dramatyczne. Przede wszystkim brakowałożywności. Internowani cierpieli tak straszny głód, że złapane myszyuchodziły za przysmak. Brak było lekarstw, środków opatrunkowych,higieny i dezynfekcji. Warunki sanitarne powodowały szybkie wycieńczenie organizmów, a w dalszej kolejności choroby i dużą śmiertelność.Na osoby internowane, powyżej 14 roku życia nakładano obowiązekpracy. Z jednej strony wykonywano bezsensowne czynności w samym obozie, z drugiej część internowanych delegowano do pracy poza obozem.

Czesław Gęborski podczas procesu karnego w 2004 roku

Byli zatrudniani jako darmowa siła robocza w zakładach krawieckich, mechanicznych, szewskich i w gospodarstwach rolnychrepatriantów. Ludzi zatrudniono do prac transportowych i w polu,gdzie internowani przejmowali zadania zwierząt pociągowych. Mimoto chętnych do prac poza obozem nie brakowało, najczęściej wiązałosię to z lepszym traktowaniem i możliwościami zdobycia dodatkowegopożywienia.Internowanym zlecano również czynności w warunkach skrajnieniehigienicznych. Musieli oni dla przykładu gołymi rękami i bez jakichkolwiek odzieży ochronnej dokonywać ekshumacji zwłok pomordowanychżołnierzy radzieckich. Prace te stały się przyczyną wybuch epidemiityfusu w obozie latem i jesienią 1945 roku.

Autochtonki z obozu w Łambinowicach podczas ekshumacji ciał jeńców radzieckich

Wobec internowanych autochtonów strażnicy stosowali różne represje kryminalne. Życie osadzonych nie miało żadnej wartości. Świadkowieopowiadali później, że na porządku dziennym były publiczne zabójstwa,często nie rezygnowano nawet z zadawania ofiarom dodatkowychcierpień. Kazano im np. wdrapywać się na drzewa skąd ich zestrzeliwano, stosowano indiańskie tortury polegające na polewaniu głowyofiary przez dłuższy czas w jednym miejscu cienkim strumieniem wody,niektórych zabijano siekierami, innych do utraty przytomności toczonow beczkach. Dokonywano publicznych gwałtów na kobietach, na oczachich rodzin. Z relacji świadkowie wynika, że internowanych zmuszanodo jedzenia kału, pieczono im chleb z pomielonym na drobno szkłem,po konsumpcji którego umierali w męczarniach. Szykan dopuszczanosię również wobec starców i dzieci. Częste było bicie kolbami do nieprzytomności. Internowanych zadręczano ponadplanowymi apelami,Autochtonki z obozu w Łambinowicach podczas ekshumacji ciał jeńców radzieckich181zwoływanymi również w nocy. Prawdziwości tych zeznań zweryfikowaćsię już nie da.Szczególnie dramatyczne wydarzenia miały miejsce w dniu 4 października 1945 roku, kiedy to doszło do pożaru jednego z budynków.Przyczyny nie są znane. Ponieważ w obozie nie było bieżącej wody,jedynym sposobem gaszenie pożaru było przysypywanie ognia piaskiem i ziemią. Żeby to gaszenie miało jakikolwiek skutek, trzeba go byłogasić z bardzo niewielkiej odległości. Nie było ku temu jednak żadnychtechnicznych środków. Ponieważ taki sposób gaszenia związany byłz oczywistymi oparzeniami, internowani odmawiali zbliżania się doognia. Wówczas straż obozowa, by zmusić internowanych do gaszeniapożaru piaskiem użyła broni palnej.Świadkowie twierdzili, że kiedy ludzie usiłowali wydostać się z ognia,salwami z karabinów zmuszano ich do powrotu do palącego się obiektu.Innych przymuszano do chodzenia po palącym się dachu. Szacuje się,że w trakcie tego incydentu w dramatycznych męczarniach zginęłoprawie 50 osób, kilkadziesiąt było rannych i poparzonych. Wydarzenieto starano się potem ukryć, a użycie broni palnej wobec internowanychtłumaczono próbą ich ucieczki z obozu. Wydarzenie to odbiło się jednakgłośnym echem, a Czesław Gęborski tydzień później został zwolnionyze stanowiska komendanta i osadzony w areszcie.Obóz już w czasie swego istnienia cieszył się bardzo ponurą sławą.Informacje o rozgrywającym się tam dramacie docierały również dorodzin osób osadzonych. Podejmowały one próby pomocy internowanym poprzez dostarczanie żywotności. Czyniono również wysiłki narzecz uwolnienia jeńców. Przynosiły one najczęściej mizerne rezultaty.Osobom relacjonującym sytuację w obozie grożono internowaniem. Zewzględu na całkowicie samowolny charakter aresztowań, jakiekolwiekpróby uwolnienia bliskich wiązały się z ogromnym ryzykiem.Po usunięciu Gęborskiego warunki w obozie nieco zelżały, ale nadal zdarzały się ekscesy. Do władz w dalszym ciągu docierały sygnałyo nieprawidłowościach. Dla przykładu sam administrator apostolski w Opolu, ksiądz Bolesław Kominek zwracał uwagę, że w obozie dzieją sięrzeczy, które mogą skompromitować polskie władze. Początkowo głosyte bagatelizowano, jednak w grudniu 1945 roku protesty doprowadziłyostatecznie do kontroli obozu przez komisję powołaną przez samegowojewodę śląskiego, Aleksandra Zawadzkiego. Obóz funkcjonowałjeszcze kilka miesięcy, aż ostatecznie zamknięto go w październiku1946 roku.Dokładna liczba osób zmarłych z powodu dramatycznych warunkówi represji nie jest znana. Dane szacunkowe są rozbieżne i wahają się pomiędzy tysiącem a czasem nawet wielokrotnością tej liczby. Zmarłychgrzebano najczęściej na terenie obozu, w mogiłach zbiorowych. Cześćpochowano zgodnie z przyjętymi regułami poza obozem. Szacuje się,że przez obóz przewinęło się co najmniej 5–6 tysięcy osób. Przyjmuje się, że po rozwiązaniu obozu 30% internowanych wysiedlono do Niemiec, a 17% zostało zwolnionych i zweryfikowanych jakoludność polska. Pozostałych skierowano do innych obozów.W latach późniejszych, w związku z przestępstwami, które miałymiejsce w obozie, komendantowi Gęborskiemu wytaczano procesykarne. W czasach komunistycznych pozostał on jednak bezkarny i piastował wysokie stanowiska w Milicji Obywatelskiej. W latach 2001 – 2006przed Sądem Okręgowym wytoczono mu kolejny proces. Oskarżonyzmarł przed wydaniem wyroku.Obóz w Łambinowicach nie był oczywiście jedynym, w którym dochodziło do ekscesów. Złą sławę zdobył również obóz w Mysłowicach.Zorganizowano go na terenie dawnego niemieckiego więzienia policyjnego (Ersatzpolizeigefängnis) w pobliżu dworca kolejowego.Internowano tam autochtonów od lutego 1945 roku do października 1946 roku.

Brama wjazdowa do obozu Zgoda w Siemianowicach

Zgodnie z decyzją nowych władz miasta Mysłowice postanowiono skoszarować tam Niemców przed wysłaniem ich do pracydoraźnej. Z czasem obóz zmienił swój charakter na represyjny.Również w tym obozie internowano osoby podejrzane o przynależność do organizacji faszystowskich jak NSDAP, SS, czy nawet do służbyw Wehrmachcie. Dochodzeń nie prowadzono, wystarczyło podejrzenie,czy wymyślone oskarżenie. W obozie umieszczano osoby, które zapisane zostały na niemiecką listę narodowościową, co często działosię bez udziału zainteresowanych. Powodem internowania mogła byćtakże przynależność do faszystowskich organizacji młodzieżowych jakHitlerjugend czy Bund der Deutschen Mädel. W większości przypadkówpartycypacja w nich dzieci z niemieckich rodzin była obowiązkowa. Doobozu kierowano na podstawie decyzji Milicji Obywatelskiej i UrzęduBezpieczeństwa bez żadnej podstawy prawnej czy sądowej. W obozie brak było ogrzewania, elementarnej opieki medycznej.

Projekt pomnika ofiar obozu Zgoda

Internowanym,nawet tym umierającym odmawiano posługi duszpasterskiej. W oboziewystępowały problemy aprowizacyjne, co powodowało, że internowanicierpieli głód. Internowani pozbawieni byli podstawowych warunkówhigienicznych. Do złej kondycji przetrzymywanych przyczyniał się niekiedy intensywny wysiłek fizyczny, przy pracach mniej lub bardziej uzasadnionych. Internowanych zmuszano, przede wszystkim do pracy przyodgruzowaniu i porządkowaniu uszkodzeń powstałych w wynik działańwojennych. Część z nich musiała pracować w gospodarstwach rolnych,budownictwie, zakładach rzemieślniczych. Na porządku dziennym byłobicie i znęcanie się nad internowanymi, dopuszczano się gwałtów na kobietach. Również i tu była wysoka śmiertelność osadzonych. Przyjmujesię, że przez obóz przewinęło się około 5500 osób.Projekt pomnika ofiar obozu Zgoda186Do rangi symbolu urósł obóz „Zgoda” w Świętochłowicach, w którymwarunki stworzone internowanym były bardzo ciężkie. Również i tu skorzystano z rozbudowanej infrastruktury dawnego niemieckiego obozukoncentracyjnego KL Auschwitz Eintrachthütte, która mniej lub bardziejzostała nienaruszona przez działania frontowe. Pozostało kilkanaściebaraków, wieże strażnicze, podwójne ogrodzenie z drutu kolczastego.Niemcy zaplanowali ten obóz na 1200 osadzonych.W czasach komunistycznych komendant Morel nie był ścigany ze popełnione w obozie zbrodnie, był nawet naczelnikiem więzienia w Opolu.Kiedy po roku 1989 rozpoczęto dochodzenia w sprawie popełnionychprzez niego w obozie przestępstw kryminalnych, Salomon Morel uciekłdo Izraela. Mimo wielokrotnych próśb prokuratury, a nawet interwencjirządu polskiego, władze Izraela odmówiły jego ekstradycji.Wydaje się, że największym obozem internowania autochtonów naGórnym Śląsku był obóz w Jaworznie. I on cieszył się bardzo złą sławą.Stworzono go korzystając z nienaruszonej infrastruktury niemieckiegoobozu pracy Neu-Dachs. Pozostało tu koło dwudziestu drewnianychi murowanych budynków. Obóz otoczony był podwójnym pasem drutówkolczastych pod napięciem elektrycznym oraz murowanymi wieżamistrażniczymi z miejscami na karabiny maszynowe i reflektory. Na personel obozowy składało 300 funkcjonariuszy i kilkunastu oficerów KorpusuBezpieczeństwa Wewnętrznego. Symptomami ich głębokiej demoralizacji było pijaństwo, bójki, awantury, znęcanie się nad więźniami.Podobnie jak w innych tego typu obiektach przetrzymywano tuosoby, które z różnych przyczyn podejrzewano o przynależność doorganizacji hitlerowskich. Większość z internowanych stanowili jednakprzypadkowo zatrzymani autochtoni. W obozie w Jaworznie było również wielu Ukraińców i Łemków, posądzonych o sprzyjanie oddziałomUPA. Więziono tu również przedstawicieli polskiego podziemia niepodległościowego i dawnych żołnierzy AK. Przez obóz przewinęło siękilkanaście tysięcy osób. Chociaż nie były to zjawiska powszechne, to zdarzały się przypadkibestialskiego znęcania się nad internowanymi, gwałtów na kobietachi pospolitych morderstw. Przypuszczalnie na skutek wyczerpaniai przemocy fizycznej umarło tu wiele tysięcy osób. Strażnicy dopuszczalisię różnych przestępstw, czuli się całkowicie bezkarni, co było wynikiem ich bliskich powiązań z powiatowymi Urzędami Bezpieczeństwai Milicji Obywatelskiej, akceptujących warunki panujące w obozachinternowania.Obozy dla autochtonów były częścią strategii wysiedlania ich z Polski.I rzeczywiście, wielu spośród tych, którzy przeszli dramat obozów, zostało zmuszonych do wyjazdu do Niemiec. Stąd legenda o dramatach jakie miały miejsce w powojennych obozach, stała się nieustającym tematem prasy przesiedleńczej w Republice Federalnej Niemiec. Wycisnęłaona również swoje piętno na postawach przesiedleńców w Niemczech. Polskie władze stosunkowo szybko dostrzegły niebezpieczeństwo,jakie może wiązać się z informacjami o przestępstwach, jakich dopuszczano się w obozach przesiedleńczych. Dlatego też, najpóźniejod jesieni 1945 roku starały się te ekscesy powstrzymać. Okazało się tojednak bardzo trudne, przede wszystkim ze względu na silne powiązaniakorporacyjne wewnątrz struktur UB i milicji. W bagatelizowaniu informacji o popełnianych tu przestępstwach niewątpliwą rolę odgrywałarównież korupcja. Ostatecznie zdecydowano się na likwidację obozów.Podjęto kroki mające na celu zatarcie po nich wszelkich śladów. W czasach komunistycznych istnienie obozów stało się tematem tabu. Miałoteż miejsce kilka procesów karnych dawnych strażników obozowych.Jednak miały one służyć bardziej bagatelizowaniu popełnianych tamzbrodni niż rzeczywistemu ukaraniu winnych.W świadomości niemieckiego społeczeństwa utkwił szczególnieobóz w Łambinowicach. Stało się tak dzięki książce, którą napisał jedenz internowanych, Heinz Esser. Nosiła ona tytuł „Hölle von Lamsdorf.Dokumentation über ein polnisches Vernichtungslager” (PiekłoŁambinowic). Opublikowana była w dużych nakładach i wielokrotniewznawiana. Jej zawartość była często politycznie instrumentalizowanajako dowód nagannego sposobu postępowania władz polskich wobecwysiedlanych autochtonów. Sprawa nabrała międzynarodowego rozgłosu. Dopiero po 1989 roku zaczęto mówić i pisać w Polsce o dramatycznych wydarzeniach, jakie miały tam miejsce. Książka Heinza Esserastała się inspiracją dla badań naukowych poświęconych temu obozowi.Stąd też ekscesy, które miały miejsce w obozie w Łambinowicach, sąstosunkowo dobrze udokumentowane.Obozy przejściowe stały się ciężką hipoteką w stosunkach międzyspołecznością autochtoniczną i ludnością napływową na GórnymŚląsku. Pamięć o nich stanowi jeden z głównych mitów założycielskichśrodowiska autochtonicznego. Wydarzenia te określa się często jako Tragedię Górnośląską.

No items found.