Alfons Nossol wydaje się najwybitniejszym Górnoślązakiem przełomu XX i XXI wieku. Zmiana systemowa i odrodzenie zorganizowanej społeczności niemieckiej przypadają na czasy, kiedy kierował Opolską Diecezją. Wbrew wielu oporom to on zadecydował o wprowadzeniu niemieckich mszy na Górze św. Anny.
Alfons Nossol wydaje się najwybitniejszym Górnoślązakiem przełomu XXi XXI wieku. Zmiana systemowa i odrodzenie zorganizowanej społeczności niemieckiej przypadają na czasy, kiedy kierował Opolską Diecezją.Wbrew wielu oporom to on zadecydował o wprowadzeniu niemieckichmszy na Górze św. Anny. Dzięki jego mądrości i wrażliwości dla tęsknotobu stron udało się bez większych konfliktów zrealizować emancypacyjne tęsknoty środowiska autochtonicznego. A ich perspektywa w 1989roku była bardzo realna. Prezydent Niemiec, Frank-Walter Steinmaiernazwał go jednym z najważniejszych filarów mostu polsko-niemieckiego pojednania. jednania.Alfons Nossol piękne dzieciństwo w atmosferze baśni, legend i ludowej religijności spędził na górnośląskiej prowincji. Urodził się w Brożcachw 1932 roku, w przeddzień haniebnej, nocy niemieckiej. Jej wpływyideologiczne, z dala od politycznych centrów, były słabe. Tym bardziej, że jedną z osób, która w tym okresie najsilniej kształtowała jego osobowość, był miejscowy proboszcz.
Tego doktora astronomii i wybitnegointelektualistę za nieukrywane poglądy antyhitlerowskie sprowadzonodo roli księdza parafialnego. Antypatia do totalitaryzmów AlfonsowiNossolowi pozostała na zawsze.W domu Alfonsa Nossola rozmawiano stosunkowo gwarą, odległą odpolskiego języka literackiego. Ale ona była też fundamentem tożsamościw mrocznych, hitlerowskich czasach. W latach czterdziestych rodziceraz po raz wzywani byli do niemieckiej szkoły, gdzie besztano ich zato, że dzieci na korytarzach szkoły rozmawiają miedzy sobą po śląsku.Na Alfonsa Nossola wielki wpływ miała jego modląca się gwarąprababcia, która inspirowała go do powołania kapłańskiego. Wszyscybracia byli ministrantami, wiara była klamrą spajającą rodzinę. Wiarabyła czymś radosnym. Zgodnie z tradycyjnym podziałem ról, ojciecreprezentował bardziej intelektualny, pragmatyczny sposób patrzeniana życie, matka postrzegała świat z perspektywy emocji.W życiu Alfonsa Nossola rok 1945 nie był jakąś brzemienną w skutkicezurą. Początkowo codziennie chodził liceum do odległego o 12 kmGłogówka. Potem udało mu się przenieść do Carolinum w Nysie. Byłato szkoła średnia o kilkusetletnich tradycjach, która już w XVIII wieku miała być przekształcona w pierwszy na Śląsku Uniwersytet. Alenauka w Carolinum nie była łatwym doświadczeniem. Pobyt w szkolewyznaczony był przez bardzo spartańskie warunki sanitarne, kiepskiewyżywienie, życie w dwunastoosobowym pokoju.Kiedy Alfons Nossol miał 15, 16 lat dojrzała w nim decyzja zastaniaduchownym. Uświadomił sobie, ile taką posługą może przynieść szczęścia innym ludziom. I rzeczywiście, po maturze wstąpił do seminariumduchownego w Nysie. Uczelnia ta stała się ważnym etapem w jego rozwoju intelektualnym. Z wielkim szacunkiem słuchał swoich lwowskichprofesorów, którzy zdominowali to niewielkie środowisko akademickie.Byli to najczęściej ludzie o wielkiej wiedzy i dorobku naukowym. W Nysieotoczony był życzliwością i przyjazną atmosferą.
Przez lata szkolnej i wczesnej edukacji akademickiej Alfons Nossolzmagał się z problemami wynikającymi z jego śląskiego akcentu, którego nie potrafił, a może po prostu nie chciał się pozbyć. Część kadryprofesorskiej wychodziła z założenia, że posługa kapłańska powinnaodbywać się w nienagannym literackim języku polskim i że te kompetencje są fundamentalne. Dlatego często zwracano mu uwagę nabraki językowe, wręcz strofowano. Sytuację utrudniał fakt, że wśródstudentów byli starsi koledzy, którzy podczas wojny znaleźli się w różnych obozach. Tacy, na których okupacja wywarła dramatyczne piętnoi którzy mieli negatywne doświadczenia z kontaktów z osobami mówiącymi po niemiecku.W trwaniu przy śląskim akcencie pomogli mu koledzy z Katowickiego.Nigdy nie bali się mówić gwarą, byli pewniejsi swojej tożsamości.Autochtoni ze Śląska Opolskiego zawsze mieli większe opory, gdyż więcej z powodu gwary wycierpieli.
Dla Alfonsa Nossola akcent byłczęścią tożsamości i nie zamierzał iść w tej kwestii na żaden kompromis.Dla przystojnego, pięknego młodzieńca nakaz celibatu był zapewne trudnym doświadczeniem. Alfons Nossol racjonalizował go sobiejako rodzaj służenia większej zbiorowości. Ewentualna rodzina byłabyswoistym zawężeniem grona osób, za które musiałby się czuć odpowiedzialny. W jego oczach celibat rozszerzał po prostu tą perspektywę.Pomoc bliźniemu uważał za centralne zadanie kapłana. Alfons Nossoldużą wagę przywiązywał do przekładania postulatów teologicznychi etycznych na praktykę życia religijnego. Seminarium Duchowneukończył w Nysie, natomiast święcenia kapłańskim otrzymał w katedrzeopolskiej w roku 1957.Po ukończeniu pierwszych studiów Alfons Nossol chciał pójśćna placówkę, do parafii. Nie było mu to jednak dane. Obawiano się,Katedra w Nysie198że działalność praktyczna odciągnie go od jego tęsknot naukowych.Podziwu dla jego intelektualnych możliwości nikt nie ukrywał i dlategozadecydowano się wysłać go na dalsze studia na Uniwersytet Katolickiw Lublinie.Początkowo zamierzał studiować filozofię, ale na tym kierunku niebyło już miejsc. Została mu teologia, na której szczególnego znaczenianabrała dla niego orientacja antropologiczna. Alfons Nossol zdawałsobie sprawę, że teologia nie może się odrywać od spraw człowieka.Uważał, że wiara chrześcijańska kocha człowieka i życie. Dlatego takważne było dla niego jej „uziemienie”.W Lublinie Alfons Nossol napisał doktorat na temat Nauka JanaHessena o augustyńskiej teorii poznania Boga. Pracę obronił w roku1962. W tym czasie na Uniwersytet Lubelski zapraszał najwybitniejszychteologów ówczesnej Europy, m.in. Hansa Balthasara, Karla Rahnera.Na czasy jego pracy w Lublinie przypada szczególnie intensywnainwigilacja Kościoła przez komunistyczne służby specjalne. RównieżAlfons Nossol często nachodzony był przez funkcjonariuszy, zwłaszcza wówczas, gdy starał się o uzyskanie paszportu. Miał nadzieję, żew Lublinie dostanie go łatwiej niż w Opolu. Wiele razy wzywano go namilicję, proszono o bliżej niesprecyzowaną pomoc. Ponieważ odmawiał,wiele lat nie mógł dostać paszportu. Rozmowę z funkcjonariuszami zawsze zaczynał od przypomnienia, że o wszystkich szczegółach rozmowypoinformuje biskupa i to chroniło go od niedopuszczalnych propozycjize strony przesłuchujących go oficerów.W Lublinie dotknął go jeden z najdramatyczniejszych kryzysóww życiu. Miał tak poważne problemy zdrowotne, że kilka miesięcy musispędzić w szpitalu. Choroba była na tyle poważna, że w pewnym momencie lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Jednak doświadczanie to stało się ważne dla jego dalszego rozwoju intelektualnego.Pozwoliło mu to nabrać głębszego dystansu do siebie i do świata. Realnagroźba śmierci uzmysłowiła mu, że jest ona nieodłączną częścią życiai pozwoliło mu zapanować nad lękiem przed śmiercią.
W latach 60-tych i 70-tych ubiegłego stulecia Alfons Nossol mieszkał w konwikcie w Lublinie. Był rozdarty między tym miastem i Nysą,w której prowadził regularne zajęcia dydaktyczne. Na całkowite odejściez Opolszczyzny nie chciał się zgodzić ówczesny biskup ordynariuszFranciszek Jop. Pracował głównie nocami, ponieważ jego dnie wypełnione były obowiązkami duszpasterskimi. Przygotował rozprawęhabilitacyjną na temat wcześniej zmarłego wybitnego teologa ewangelickiego, Karla Bartha. Nosiła ona tytuł: Chrystologia Karla Bartha i jejwpływ na współczesną chrystologię katolicką.W międzyczasie Alfons Nossol stał się wybitnym uczonym o międzynarodowej sławie. Zapraszany był na wykłady w całej Europie. Dziękibiegłej znajomości języka niemieckiego miał też ułatwiony dostęp doaktualnej literatury, co pozwoliło mu na obecność w europejskim obiegu naukowym. Szczególne wrażenie zrobiła na nim książka Josepha Ratzingera, „Einführung in das Christentum” (Wprowadzenie do chrzesciaństwa), o czym później wielokrotnie wspominał.
Była książką, któraznacznie poszerzyła jego teologiczne poszukiwania i stała się podstawąpracy dydaktycznej.We wrześniu 1976 roku umarł opolski biskup ordynariusz, FranciszekJop. Ówczesny prymas Polski, kardynał Wyszyński postawiony zostałprzed problemem wyboru następcy. Zależało mu na kimś, kto rozumiewrażliwość społeczności autochtonicznej. Prymas chciał, by biskupemna Opolszczyźnie został człowiek, który by integrował społecznośćna Śląsku Opolskim. Szukał duchownego, który zostałby zaakceptowany przez obie części społeczności diecezji. Jego wybór padł naAlfonsa Nossola. Perspektywa pełnienia funkcji biskupa ordynariuszanie wzbudziła u Nossola entuzjazmu. Czuł się bardziej naukowcem niżadministratorem. Dlatego szukał pretekstów, żeby się uchylić od tegoobowiązku.Przekonywał Prymasa Wyszyńskiego, że śląska religijność, ta, w której się wychował, jest trochę inna niż w pozostałych regionach kraju, żejest przesiąknięty inną wrażliwością, w której nie ma miejsca na łączeniereligijności z patriotyzmem. Przypominał, że autochtoni nigdy nie tolerowali w kościołach flag narodowych czy politycznych emblematów.Była to poniekąd tradycja z czasów pruskich. Wprowadzanie elementównarodowych do kościoła uważano za jego znieważenie.W rozmowach z hierarchami kościelnymi tłumaczył, że na przestrzeni setek lat Śląsk był częścią różnych organizmów państwowych.Te zmieniające się systemy polityczne wykształciły u Ślązaków pewnąasertywność na zmiany. Nie zawsze byli gotowi wchodzić w relacjenarodowe z dominującym otoczeniem i w trwały sposób starają sięutrzymywać swoją odrębność.Tożsamość autochtonów wyraża się w swoistym etosie pracy, uczciwości, pokorze, otwartości, ale także w umiejętności radzenia sobiez różnorodnościami i akceptacją przeciwstawności. Jest zdolnościądo adaptowania nakazów otocznia bez naruszania własnego systemu wartości.
Prawdziwy Ślązak nigdy nie pozwala się etnicznie zawęzići pozbawić bogactw, które wcześniej zdobył poprzez kontakt z innymikręgami kulturowymi. Ta szeroka perspektywa daje autochtonom poczucie przynależności do większej całości, jaką jest Europa. Natomiastze względu na różne zaszłości historyczne autochtonom z wielkimtrudem przychodzi operowanie pojęciem Ojczyzny. Kategoria ta, traktowana całościowo i jako wartość, Ślązakom wydaje się zbyt szeroka.Odwołują się oni raczej do kategorii Heimatu, który w dużym stopniudefiniują właśnie poprzez swoją religijność i przynależność do szerszegokontekstu europejskiego. Alfons Nossol pisał w swoich wspomnieniach„Prosimy, żeby nas jako Europejczyków dostrzeżono”. Alfons Nossoluprzedzał jednocześnie prymasa, że w oczywisty sposób nie jest nastawiony antypolsko, ale do propagandy narodowej w kościele nikt gonie namówi i w tej kwestii nie się pozwoli instrumentalizować. DecyzjeAlfons Nossol z Pawłem VI203o jego nominacji starał się odwlec zasłaniając się obowiązkami akademickimi. Nie zdało się to na wiele. Swoją determinacją i kompetencjąAlfons Nossol tylko utwierdził prymasa co do słuszności jego kandydatury. Ostatecznie decyzję w tej sprawie podjął papież, Paweł VI, a samAlfons Nossol przyjął to stanowisko, jak później pisał, tylko dzięki sile,którą czerpał z wiary.Ingresu Alfonsa Nossola dokonał sam prymas w roku 1977. Akt tenprzyjęty został polskie środowiska szowinistyczne na Śląsku z oburzeniem przez, gdyż postrzegano go jako „germanizatora Opolszczyzny”.Kompetencje w kwestiach specyfiki tej ziemi były mu potrzebnenieomal natychmiast. Pierwszym zadaniem, z którym przyszło mu sięzmierzyć, było uregulowanie statusu autochtonicznych duchownych,którzy nielegalnie wyjechali do Niemiec. Zgodnie z prawem kościelnymksięża, opuszczający swoje parafie bez zgody przełożonych, są zawieszani w czynnościach. Fakt ten utrudniał ich integrację w strukturykościelne Republiki Federalnej. Alfons Nossol uznał, że wyjechali oni zaswoimi parafianami i dlatego nie ma powodu im robić z tego powodużadnych trudności.W swojej pracy Biskupa Ordynariusza, którą traktował bardzo poważnie, starał się konsekwentnie pomagać przychodzącym do niegoludziom. Nigdy jednak nie obiecywał niczego bez pokrycia, czegoś,czego nie potrafiłby zrealizować.Nominacja na Biskupa Ordynariusza stanowiła poważne utrudnienie dla jego pracy naukowej. Pracował dalej na KUL-u, gdzie prowadziłzajęcia, seminaria magisterskie i doktorskie. Przez 20 lat dojeżdżał z Opola do Lublina. W tamtych czasach, kiedy nie było dróg szybkiegoruchu i sprawnych kolei, pokonanie owych 440 km były wielką trudnością. Alfons Nossol pozostał wierny swoim ambicjom naukowym, czegowyrazem było nadanie mu w roku 1988 tytułu profesora.Jednym z jego ważnych partnerów naukowych stał się wspomnianywcześniej Joseph Ratzinger, z którym poznał się już koło 1977 roku.Od tego czasu utrzymywali ze sobą regularne kontakty. Spotykali się najczęściej w Rzymie, gdzie kardynał był Prefektem Kongregacji Naukii Wiary.
Relacje między obydwoma uczonymi stały się tak bliskie, żeJoseph Ratzinger odwiedzał Alfonsa Nossola nawet w jego rodzinnymdomu w Brożcu. Później Arcybiskup często i chętnie opowiadał historię, jak wspólnie z kardynałem i przyszłym papieżem Benedyktem XVIciągnęli ręczny prom w Zdzieszowicach, by przedostać się na drugąstronę Odry. Alfons Nossol zaangażował się w ogólne kwestie kościoła.Dla przykładu jako wielki zwolennik zbliżenia religii chrześcijańskichbrał udział w pracach Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan.Uczestniczył w pracach różnych komisji watykańskich.Rok 1989 przyniósł kolejne wyzwania, których nikt się nie spodziewał.Społeczność autochtoniczna zupełnie nieoczekiwane uzyskała nowewolności. Znakiem nowych czasów stała się zorganizowana w 1989roku Msza Pojednania w Krzyżowej. Udział w niej wzięli ówczesnyAlfons Nossol z Benedyktem XVI (Josef Ratzinger)205premier Tadeusz Mazowiecki i kanclerz Niemiec Helmut Kohl. jednymz jej głównych inicjatorów był Arcybiskup Alfons Nossol. Msza ta stałasię wielkim symbolem polsko-niemieckiego pojednania.Wkrótce potem powstała organizacja mniejszości niemieckiej, która zaczęła odgrywać ważną rolę w regionie. Procesy te wywołały popolskiej stronie tyleż zdumienie, co niepokój. W kolejnych miesiącachAlfons Nossol znalazł się w trudnej sytuacji. Z jednej strony starał sięneutralizować rewolucyjne nastroje w środowiskach autochtonicznych,z drugiej dostrzegał potrzebę przywrócenia eucharystii w języku niemieckim na Śląsku Opolskim.Na podjęcie tej decyzji wielki wpływ miał Jan Paweł II, który kluczowąrolę przywiązywał do zapewnienia swobód mniejszościom narodowym.Papież dał temu wyraz w swoim orędziu z okazji Światowego Dnia Pokojuwygłoszonym 1 stycznia 1989 roku. Nosiło ono tytuł „Troska o mniejszości drogą do pokoju”. Jan Paweł II zwracał w nim uwagę, że patriotyzm jest co prawda ważnym i ubogacającym uczuciem, ale musi byćkształtem miłości, a nie nienawiści. Chciał, by „różnorodność członkówrodziny ludzkiej, zamiast stanowić przyczynę podziału, służyła umacnianiu jedności.” Wyrażał w Orędziu przekonanie, że zagwarantowaniepraw mniejszości narodowych jest „znakiem szlachetnego postępuobywatelskiego”, który przynosi zaszczyt społeczeństwom, które ją dają.Papież Jan Paweł II żywo interesował się sprawami Górnego Śląska.Alfons Nossol podczas wizyt w Watykanie wielokrotnie spędzał z nimwieczory. Towarzystwa dotrzymywał im ówczesny kardynał JosefRatzinger. Alfons Nossol opowiadał im o wielowiekowych dwujęzycznych tradycjach Górnego Śląska. Przywoływał również stanowiskokardynała Adolfa Bertrama, biskupa wrocławskiego, który przez wiele latbył przewodniczącym niemieckiej konferencji biskupów. Dla Bertramadwujęzyczność Górnego Śląska była czymś szczególnie ważnym. Towrocławski kardynał był autorem kategorii „modlitwy w języku serca”. Kardynał Bertram domagał się, by każdy mieszkaniec tej ziemi miałwolność wyboru tego języka eucharystii, który jest mu najbliższy.
Alfons Nossol przekonywał Jana Pawła II, że również współcześnie postulat tennic nie utracił na znaczeniu. Papież czuł się tymi argumentami usatysfakcjonowany i decyzja o wprowadzeniu niemieckiego do liturgii na GórnymŚląsku była de facto decyzją samego papieża, a przynajmniej podjętąprzez Alfonsa Nossola w ścisłym porozumieniu ze Stolicą Apostolską.Wywołała ona jednak sprzeciwy wśród narodowo zorientowanegopolskiego kleru w regionie. Alfons Nossol musiał wkładać wiele wysiłkuw przełamywanie s tereotypów. Zachęcał polskich księży do tolerancjimniejszości. Przekonywał, że zaakceptowanie inności stwarza wyjątkową szansę dialogu i pojednania.Jednocześnie nawoływał autochtonicznych księży, by wystrzegalisię wszystkiego, co miałoby nacjonalistyczny wydźwięk. Dla AlfonsaNossola ważne było, by liturgia w języku niemieckim nie wywoływałaniepokoju po stronie polskiej. Stał na stanowisku, że Eucharystia nigdy nie powinna dzielić i że duszpasterstwo ma się przyczyniać do przyjaznego współżycia.
Kolejne lata były trudne dla Alfonsa Nossola. Znalazł się między młotem i kowadłem. Z jednej strony przedstawiciele społeczności niemieckiej w naturalny sposób postrzegali w nim człowieka o autochtonicznychkorzeniach. Domagano się od niego większej lojalności wobec własnegośrodowiska i bardziej zdecydowanych działań na rzecz upowszechnienialiturgii w języku niemieckim. Przedstawiciele środowiska mniejszościniemieckiej nie chcieli dać się przekonać, że eucharystii nie możnaupolityczniać ani ideologizować. Nie rozumieli, że nie można robić z niejkamienia niezgody i zgorszenia. Ostrożność biskupa w tej kwestii w środowiskach niemieckich postrzegana była nieomal jako zdrada narodowa.Tymczasem reakcje środowisk polskich były jeszcze bardziej gwałtowne. Alfonsa Nossola postrzegano jako przedstawiciela polskiej hierarchii kościelnej i dlatego oczekiwano od niego, że powstrzymaproces „regermanizacji Górnego Śląska”.
Dostawał memoriały, w którychoskarżano go, że depcze rodzimą kulturę, nie dba o własny naród, nieszanuje polskiej godności narodowej. Zarzucano mu, że był za bardzoprozachodni, a nawet „polakożerczy”. Wyzywano od hitlerowców, podgroźbą gwałtu żądano żeby opuścił Opole. Zwłaszcza w kontekście mszyw Krzyżowej Alfons Nossol otrzymywał telefony z pogróżkami. Pojawiłysię wobec niego nawet pretensje, że nazywał św. Jacka Ślązakiemi Europejczykiem, a nie Polakiem. Listy były podpisane imieniem i nazwiskiem. Czasami naciski te przybierały jeszcze bardziej dramatyczneformy. Ludzie przychodzili do kurii i obrażali go.Taką zewnętrzną formą nacisków na Alfonsa Nossola były wszechobecne napisy na murach. Wiele z nich obrażały biskupa i wzywałydo opuszczenia Śląska. Jednym z ulubionych haseł było żądanie, by wyjechał do Berlina.
Ktoś sprytny dopisał później zwrot „po lekarstwai sprzęt medyczny”. Bo rzeczywiście w tych trudnych, kryzysowychlatach Alfonsowi Nossolowi udawało się wspierać opolskie szpitalemateriałami, których najbardziej brakowało do leczenia pacjentów.Alfons Nossol angażował się na rzecz całego szeregu kluczowychdla rozwoju regionu projektów infrastrukturalnych. Uchodził za jednego z najważniejszych twórców Uniwersytetu Opolskiego. Dziękijego zaangażowaniu odbudowano sanktuarium św. Jacka w KamieniuŚląskim, które stało się jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc na Opolszczyźnie. Za jego rządów powstało Muzeum Diecezjalne w Opolu,w którym zabezpieczono najważniejsze artefakty sakralne regionu.Rozbudowano struktury Caritas, opiekujące się starszymi ludźmi, których dzieci wyjechały do Niemiec. Historyczną zasługą Alfonsa Nossolajest jednak to, że wspólnie z papieżem Janem Pawłem II udało mu sięPałac w Kamieniu Śląskim, siedziba emerytowanego arcybiskupa210pogodzić sprzeczności narodowe w diecezji. Podobny pogląd wyraziłmiędzy innymi prezydent Niemiec, Frank-Walter Steinmeier. W jednym zeswoich wystąpień powiedział, że dzięki Alfonsowi Nossolowi pojednaniestało się możliwe. Zdumiewające jest również to, że działalność arcybiskupa na rzecz polsko-niemieckiego porozumienia współcześnie budzipodziw zarówno wśród autochtonów, jak i społeczności napływowej.