W katowickiej Filharmonii odbyła się uroczystość z okazji 30-lecia istnienia Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce (VdG). Najważniejszym punktem wydarzenia było znakomite wystąpienie jego prezydenta Bernarda Gaidy. Wyciągnął w nim rękę do obecnych na sali przedstawicieli środowisk śląskich i zapowiedział otwartość na inność. Jest to istotny głoś w dyskusji na temat kondycji środowisk autochtonicznych.
Uroczystość z okazji 30-lecia istnienia Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce sprawiała raczej frustrujące wrażenie. Był to akt pochwały samych siebie i uhonorowania tych, którzy uchodzą z najbliższy krąg kierownictwa mniejszości.
Ważnym momentem było natomiast wystąpienie prezydenta VdG, Bernarda Gaidy. Było klarowne, przemyślane, bez nużących elementów, przekonywujące. Była to mowa, której słuchało się z dużym zainteresowaniem, a prezydent Gaida jeszcze raz dowiódł swoich retorycznych umiejętności. Mówił między innymi o udziale Ślązaków w procesie tworzenia niemieckiego kręgu kulturowego i o konieczności pozostania Polski w ramach Unii Europejskiej.
Najważniejszym akcentem tego przemówienia było wyciągnięcie ręki do środowisk śląskich, uznanie prawa do ich odrębności w ramach jednej, historycznie ukształtowanej wspólnoty. Ta gotowość do współdziałania na tej płaszczyźnie stanowiło zupełnie nową jakość w ustach prezydenta VdG.
Zresztą przedstawiciele środowisk śląskich zostali na tą uroczystość zaproszeni i oficjalnie podziękowano im za przybycie. I to też było ważnym i miłym akcentem tej uroczystości. Podobnie pozytywnym zaskoczeniem było uhonorowanie przedstawicieli środowisk przesiedleńczych i potraktowanie ich jako członków jednej wspólnej autochtonicznej rodziny.
W ramach obchodów odbyła się również dyskusja panelowa, której słuchaczami było wąskie przedstawicieli różnych organizacji skupionych wokół VdG. Było to miejsce i czas, wydawałoby się do rzetelnej, szczerej dyskusji na temat kondycji VdG.
Chociaż wszyscy wiedzą, że organizacja od lat boryka się z bardzo poważnymi, strukturalnymi kłopotami, od uczestników panelu słyszeliśmy w gruncie rzeczy tylko samo pochwały.
Nie tematyzowano faktu, że od organizacji skupionych wokół VdG wyraźnie dystansuje się autochtoniczna/niemiecka inteligencja. W tym środowisku można by nawet bez trudu odnaleźć kilkudziesięciu poważnych profesorów, których część zapewne można by pozyskać dla organizacji. Tymczasem VdG prowadzi wobec nich konsekwentną strategię odstraszania i zamykania przed nimi drzwi.
Społeczność mniejszości niemieckiej jest nieobecna w życiu kulturalnym regionu, ponieważ amatorskie inicjatywy w środowiskach polskich nie budzą zainteresowania, a tym bardziej szacunku. Niewielka grupa młodych ludzi zintegrowana w organizacji młodzieżowej stanowi raczej tylko listek figowy dla braku zainteresowania z strony przytłaczającej większości młodych autochtonów/Niemców dla angażowania się w organizacji. We wszystkich grupach wiekowych spada gotowość do angażowania się w organizacji, w środowisku młodych ludzi zjawisko to jest widoczne najbardziej.
Problemy organizacji wielokrotnie zbywane były zdawkowymi stwierdzeniami, że oczywiście robiliśmy błędy, ale kto ich nie robi. Więc w zasadzie nie ma o czym rozmawiać. Niestety do żadnych pytań czy głosów z sali nie dopuszczono.
Nie było to wesołe. Wydawało się bowiem przez moment, że apel przewodniczącego opolskiego TSKN, Rafała Bartka na ostatnim zjeździe rocznym VdG o szczerość i otwartość w dyskusjach na temat kondycji organizacji zostanie wysłuchany. Tymczasem dyskusja panelowa podczas obchodów 30-lecia była tych oczekiwań dokładnym zaprzeczaniem.
Pozostaje więc mieć tylko nadzieję, że deklaracje wyciągnięcia ręki do środowisk śląskich nie okażą się w podobny sposób pustymi słowami.
This is some text inside of a div block.