Dla młodszego i średniego pokolenia represje jakie spadły na społeczność autochtoniczną na Górnym Śląsku na początku 1945 roku długo wydawały się absurdalne i całkowicie niezrozumiałe. Skala zbrodni była tak wielka, że wymykała się ona wszelkiej racjonalnej refleksji. Zmieniło się to dopiero po ujawnieniu rosyjskich zbrodni na Ukrainie, które dzieją się niejako na naszych oczach. Pozwoliło nam to bezpośrednio odczuć i zobaczyć do czego zdolni są Rosjanie. Teraz lepiej zrozumieliśmy, co się w 1945 roku na Górnym Śląsku wydarzyło.
Udostępnij:
Fot. AP Photo/Emilio Morenatti
Lata 1945-1948 były strasznym czasem dla śląskiej ziemi. Wielu naszych przodków zginęło wskutek politycznych represji. W potocznej świadomości popełnione wówczas zbrodnie nazywane są Tragedią Górnośląską.
Rosyjscy żołnierze w 1945 nie mieli skrupułów by prześladować autochtonów, których uważano za Niemców. Dla nich każdy rdzenny mieszkaniec Górnego Śląska, którego dla przykładu jakiś krewny walczył w Wehrmachcie, był oczywistym wrogiem. Ale przede wszystkim kobiety były gwałcone. Te, które przeżyły, miały później traumę do końca życia.
Warto przytoczyć pewien epizod. Żołnierze Armii Czerwonej, wpadli do pewnej Śląskiej wioski niedaleko dawnej granicy. Szukali młodych dziewczyn i rabowali, a jeżeli któraś rodzina się opierała, bez skrupułów mordowali. W jednym z domów kobieta z dziećmi siedziała w kuchni i byli mocno przerażeni, słyszeli w oddali strzały i krzyki kobiet, czekali aż żołnierze wpadną do ich domu. Starsze dziewczyny schowały się już wcześniej, ale i tak wszyscy byli mocno wystraszeni. W pewnym momencie do domu wpadła grupa podpitych Rosjan i zaczęła szukać młodych dziewczyn. Od razu jeden z nich wycelował karabin w matkę, która swoim ciałem chroniła trójkę chłopców. Żołnierze kazali im wyjść z domu i szybko odnaleźli ukryte dziewczęta, wszystkich ustawili przed domem, a matce kazali ustawić się pod ścianą, miała zostać zastrzelona za ukrycie dziewczyn. Dzieci momentalnie zaczęły donośnie płakać, a matka cały czas twardo stała przed nimi i powiedziała „Jak chcecie mnie zastrzelić, to zastrzelcie i moje dzieci”. Żołnierze zdębieli, ponieważ rozumieli kobietę, która potrafiła mówić po polsku. Byli tymi złymi, ale pokazali wtedy ludzką twarz i oszczędzili rodzinę.
W późniejszych miesiącach i latach w prześladowaniach autochtonów aktywnie uczestniczyły polskie władze komunistyczne, będące pod rosyjską kontrolą. Opinia publiczna ma problemy z otwartym przyznawaniem się do współudziału tych instytucji w dramatycznych wydarzeniach owych lat.
Pomimo tych oporów w wielu miejscowościach powstały miejsca pamięci ofiar Tragedii Śląskiej. Pojawiają się płyty pamiątkowe, przy nich znicze i liczne kwiaty. W Leszczynach i Książenicach powstały nawet tablice z nazwiskami tamtejszych mieszkańców, którzy zginęli w Łagrach. Na wyremontowanym rynku w Ujeździe także powstał cokół z tablicą upamiętniającą ofiary właśnie tych wydarzeń. Akurat w gminie Ujazd dochodziło do wyjątkowo krwawych wydarzeń. W pobliskim Jaryszowie został sprofanowany kościół, a tamtejszy proboszcz został zamordowany. Takich przykładów było wiele jak przykład w podopolskich Źlinicach i Boguszycach gdzie zginęło setki cywilów w roku 1945.
Niestety nie wszędzie łatwo utworzyć miejsca pamięci, które upamiętniały by ofiary. Od kilku lat w Chorzowie trwają starania o umieszczenie tablicy pamiątkowej na budynku ZUS-u. W opinii obecnego zarządcy budynku sprawa jest wyjątkowo skomplikowana i wymaga rzekomo szerokich konsultacji. Tymczasem dawno już istnieją zgody na umieszczenie takich tablic zarówno ze strony Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, jak i Instytutu Pamięci Narodowej. Sponsorzy gotowi są te tablice sfinansować. Dyrekcja ZUS odmawia jednak wyrażenia zgody na umieszczenie ich. Inicjatorzy upamiętniania są oburzeni i zarzucają pani dyrektor ZUS-u opieszałość, wrogość do lokalnej historii, celowe zaniechania i zacieranie faktów. Rozwiązania tego problemu na razie nie widać.
Ślązacy starają się przywrócić pamięć o ofiarach Tragedii Śląskiej również w inny sposób. Co rok odbywa się wiele obchodów, przede wszystkim przy bramie obozu Zgoda. Została ona zresztą uratowana ze złomowiska i wyremontowana. Dzień 29 stycznia jednoczy środowisko niemieckie z śląskim. Wtedy wspólnie spotykają się na mszach, marszach i wspólnie oddają cześć tym, którzy zginęli w obozach w różnych miastach Górnego Śląska. Podobnie będzie przypuszczalnie również w tym roku.
Dramatyczne wydarzenia w Buczy i w innych rosyjskich miejscach kaźni z całą siłą pozwoliły nam lepiej zrozumieć nieszczęścia, które przytoczyły się naszym niemieckim ołmom, ołpom, praołmom i praołpom po 1945 roku.
This is some text inside of a div block.
Autor:
Johann Sotor
Udostępnij:
Poprzedni
Następny
Więcej artykułów
Geografia
Ludzie
Polityka
Ten most jest potrzebny
Na Kongresie Towarzystw Polsko-Niemieckich i Niemiecko-Polskich w Bielsku poruszano kwestie międzynarodowego systemu bezpieczeństwa. Nowa sytuacja polityczna w Niemczech stawia przed organizacjami polsko-niemieckimi, Polonią i Mniejszością nowe ważne zadanie. Tworzenie sieci osobistych i organizacyjnych nabiera nowego znaczenia.
Pochodzący z Zawidowa koło Zgorzelca Jacob Böhme był pierwszym wybitnym niemieckim myślicielem, który pisał po niemiecku. Stąd też uchodzi za ojca niemieckiej filozofii. Za swoje poglądy był Böhme kilkakrotnie więziony. W jego rodzinnym mieście otwarto wystawę pt. “Czas Lilii. Mistyczny filozof Jacob Böhme i odnowa świata” prezentującą twórczość tego wybitnego myśliciela.
We Wrocławiu świadome odwoływanie się do niemieckiej przeszłości i postrzeganie jej jako trwałego elementu współczesnej tożsamości stało się oczywiste. W Opolu długo było inaczej. Ze względu na obecność mniejszości te opory wobec Niemców były i są niewspółmiernie silniejsze. Ale i tu zachodzi zmiana.
Klikając „Akceptuj wszystkie pliki cookie”, wyrażasz zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy wykorzystania witryny i wsparcia naszych działań marketingowych.