Gestapo w Belgii było sparaliżowane przez miłość do hrabianki
Gdyby nie wojna, Nicholas Nève de Mévergnies, byłby w prostej linii spadkobiercą ogromnej fortuny grafów von Matuschka z Biechowa pod Nysą. Kolekcja sztuki jego dziadka, stanowi serce kolekcji Muzeum w Nysie. Stoi tu miedzy innymi kopia antycznego posągu, którą Graf Matuschka kazał wyrzeźbić z twarzą jego o 40 lat młodszej żony, babki Nève de Mévergnies.
Udostępnij:
Źródło: Wikipedia.org
Zamek w Biechowie odwiedził niedawno Nicolas Nève de Mévergnies, wnuk ostatniego właściciela pałacu, Manfreda Marii Aloysiusa grafa von Matuschka und Toppolczan. Nève de Mévergnies pracuje jako radca Ambasady Belgijskiej w Warszawie. Gdyby nie wojna, Nicolas Neve de Mevergnies byłby dziś ordynatem biechowickiego latyfundium.
Wysiedlenie Niemców z Górnego Śląska było dla wielu rodzin straszliwym dramatem. Zwłaszcza dla tych, którzy w świadomy sposób kształtowali oblicze tej ziemi przez setki lat. Wielu spośród śląskich arystokratów było mecenasami sztuki, a niektórzy zgromadzili w swoich pałacach kolekcje o europejskiej randze. Do tych najwybitniejszych należał niewątpliwie graf Manfred von Matuschka z Biechowa. Był ekscentrykiem, który zasłynął również z tego, że miał o 40 lat młodszą żonę. Galla Avniely była rosyjską arystokratką, którą biechowicki ordynat poznał w Paryżu. Miał z nią później jeszcze dwie córki.
Rodzina Manfreda grafa von Matuschka powiązana była rodzinnymi koneksjami z wieloma wybitnymi śląskimi rodami. Jego siostra, Maria Aloysia zostałą żoną ordynata pałacu w Kamieniu Śląskim, Hyacintha grafa Strachwitz von Gross-Zauche und Camminetz. Natomiast jego kuzyn, Michael graf von Matuschka był starostą opolskim i późniejszym działaczem antyfaszystowskiego ruchu oporu i zamordowany został za udział w zamachu na Adolfa Hitlera w dniu 20.07.1944 roku.
Natomiast córka biechowickiego ordynata Manfreda, Aloysia Maria Alexandrine, Gräfin von Matuschka und Toppolczan wyszła za mąż za belgijskiego arystokratę, Andre Nève de Mévergnies. Był on synem wybitnej belgijskiej pisarki, Marie de Romrée de Vichenet (publikującej pod pseudonimem Sophie Deroisin). W ten to sposób niedoszły ordynat biechowickego pałacu, jest również spadkobiercą tradycji rodziny de Romrée.
Pradziadek niedoszłego ordynata Biechowic, hrabia Charles de Romrée de Vichenet był potomkiem jednego z najznakomitszych belgijskich arystokratycznych rodów. Był politykiem i dyplomatą, ambasadorem Belgii w wielu krajach, między innymi w Belgradzie. Tam też właśnie na początku lat trzydziestych córka ambasadora, comtesse Marie de Romrée de Vichenet zaprzyjaźniła się z 20 lat starszym dyplomatą z Wrocławia, Wernerem Kiewitzem. Kiewitz był wówczas sekretarzem ambasady Niemiec w Jugosławii. Nawiązała się między nimi bliska przyjaźń, która miała przetrwać całe ich dalsze życie.
Przyjaźń paradoksalnie zmieniła ramy hitlerowskiej okupacji w Belgii. Przyjaźń z Marie de Romrée de Vichenet byłą dla Wernera Kiewitza inspiracją, by interesować się sytuacją w Belgii. Wśród elit III Rzeszy uchodził za znawcę tematu i dlatego wyznaczono go na najwyższego rangą, niemieckiego urzędnika w Brukseli. Kierując się uczuciami do swojej belgijskiej przyjaciółki, postawił sobie za zadanie, by nie tylko uchronić Belgię zarówno przed terrorem gestapo, ale i przed dezorganizacją życia gospodarczego.
Przypadek sprawił, że w tych staraniach nie był do końca osamotniony. Komendantem zarządu wojskowego w Belgii i północnej Francji został bowiem daleki kuzyn ordynata z Biechowa, generał Aleksander von Falkenhausen z Siestrzechowic koło Nysy. Tak to Belgia podczas okupacji zarządzana była przez dwóch Ślązaków. Obaj byli zdeklarowanymi przeciwnikami reżimu hitlerowskiego. Skuteczność ich konspiracyjnej działalności jest z polskiej perspektywy trudna do wyobrażenia.
Werner Kiewitz utrzymywał tajną, nielegalną korespondencję z ojcem Marie de Romrée de Vichenet, który był w tym czasie członkiem rządu emigracyjnego Belgii w Londynie. Natomiast Alexander von Falkenhausen związał się prywatnie z księżniczką Elisabeth Ruspoli, z którą mieszkał w jej rodzinnym pałacu Seneffe. Księżniczka Ruspoli była mocno zaangażowana w belgijski Resistance. Zasłynęła między innymi z organizacji brawurowych ucieczek brytyjskich lotników przez Hiszpanie do Londynu. W pałacu Seneffe na uroczystych przyjęciach spotykali się przywódcy belgijskiego ruchu oporu z Falkenhausen i Kiewitzem. I kiedy gestapo zatrzymywało jakąś ważna dla Resistance osobę, Kiewitz natychmiast podejmował działania na rzecz jej uwolnienia.
Przekładając to na Polskie warunki, byłoby to tak, jakby gubernator Hans Frank miał oficjalny romans z córką premiera Mikołajczyka. I z którym by to utrzymywał, podczas wojny i za plecami gestapo, prywatną korespondencję. A dowódca okręgu wojskowego Generalnej Guberni, generał Siegfried Haenicke miał za oficjalną kochankę księżniczkę Czartoryską, która byłaby jednocześnie jedną ze sztandarowych działaczek polskiego państwa podziemnego i AK. I ta hipotetyczna księżniczka Czartoryska organizowałaby w swoim rodzinnym pałacu przyjęcia, na które zapraszałaby nie tylko Hansa Franka i generała Haenicke, ale również Grota Roweckiego i Bora Komorowskiego. I panowie ci mieliby przy tym pełną świadomość tego, kto, jaką pełni funkcję. Przy francuskim koniaku wspólnie zastanawialiby się nad możliwościami deeskalacji konfliktów pomiędzy AK i gestapo. Żeby uniknąć nieprzewidzianych sytuacji Hans Frank i Bór Komorowski pozostawaliby w stałym, telefonicznym kontakcie. Są to wizje poza jakąkolwiek fantazją. Tymczasem w Belgii okupacja tak właśnie wyglądała.
Ta absurdalna z polskiej perspektywy sytuacja była w pierwszym rzędzie konsekwencją uczuć, jakimi Werner Kiewitz darzył babkę niedoszłego biechowickiego ordynata Nicolasa, Marie de Romrée de Vichenet. To dla niej Kiewitz bezustannie ryzykował życie, by ratować przedstawicieli belgijskiego społeczeństwa. Można by paradoksalnie powiedzieć, że to dzięki babce Nicolasa Nève de Mévergnies wiele tysięcy Belgów zachowało swoje życie, a okupacja w Brukseli była najłagodniejsza w całej Europie.
Werner Kiewitz zatrzymany został później za udział w zamachu na Hitlera z 20 lipca 1944. Został zdegradowany i skazany na frontową kompanię karną. Tam odniósł rany, które uczyniły go ciężkim kaleką na całe dalsze życie.
Powiązania obu Ślązaków z Belgami wcale nie skoczyły się w 1945 roku. Marie de Romrée de Vichenet spotykała się z Kiewitzem również po wojnie. Stała się znaną belgijską pisarką, która utrzymywała przyjacielskie kontakty między innymi z Jarosławem Iwaszkiewiczem. Natomiast Alexander von Falkenhausen z Siestrzechowic ożenił się w 1960 roku z inną znaną bojowniczką belgijskiego ruchu oporu, Cécilą Vent. Była ona od dawnego generała Wehrmachtu o prawie 30 lat młodsza.
Spadkobiercą tych wszystkich niezwykłych powiązań jest Nicolas Nève de Mévergnies. Niedoszły ordynat majątku w Biechowie ożenił się z Polką i mieszka z nią w Warszawie. Państwo Nève de Mévergnies odwiedzili niedawno swój hipotetyczny majątek w Biechowie, gdzie mieli okazje zaprzyjaźnić się z jego obecnym właścicielem, Piotrem Koconiem. Kocoń prowadzi gruntowną renowację dawnego pałacu Matuschków i stara się przywrócić mu jego dawną świetność. Obiekt stanie się w perspektywie kilku lat architektoniczną perłą w pejzażu Opolszczyzny. Przyjaźń obu panów jest też symbolem pojednania między dawnymi i współczesnymi mieszkańcami Śląska.
Losy rodziny Nicolasa Nève de Mévergnies są skomplikowane, ale pokazują jak, bardzo Śląsk był i jest wtopiony w dzieje Zachodniej Europy. Nève de Mévergnies jest symbolem powiązań, o których warto pamiętać, w kontekście integracji europejskich regionów. Dzięki takim korzeniom Śląsk odzyskuje swój blask, jak podnoszący się z ruin pałac w Biechowie.
This is some text inside of a div block.
Autor:
Sebastian Fikus
Udostępnij:
Poprzedni
Następny
Więcej artykułów
Geografia
Ludzie
Polityka
Ten most jest potrzebny
Na Kongresie Towarzystw Polsko-Niemieckich i Niemiecko-Polskich w Bielsku poruszano kwestie międzynarodowego systemu bezpieczeństwa. Nowa sytuacja polityczna w Niemczech stawia przed organizacjami polsko-niemieckimi, Polonią i Mniejszością nowe ważne zadanie. Tworzenie sieci osobistych i organizacyjnych nabiera nowego znaczenia.
Pochodzący z Zawidowa koło Zgorzelca Jacob Böhme był pierwszym wybitnym niemieckim myślicielem, który pisał po niemiecku. Stąd też uchodzi za ojca niemieckiej filozofii. Za swoje poglądy był Böhme kilkakrotnie więziony. W jego rodzinnym mieście otwarto wystawę pt. “Czas Lilii. Mistyczny filozof Jacob Böhme i odnowa świata” prezentującą twórczość tego wybitnego myśliciela.
We Wrocławiu świadome odwoływanie się do niemieckiej przeszłości i postrzeganie jej jako trwałego elementu współczesnej tożsamości stało się oczywiste. W Opolu długo było inaczej. Ze względu na obecność mniejszości te opory wobec Niemców były i są niewspółmiernie silniejsze. Ale i tu zachodzi zmiana.
Klikając „Akceptuj wszystkie pliki cookie”, wyrażasz zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy wykorzystania witryny i wsparcia naszych działań marketingowych.