Fot. Natalia Klimaschka
Z powodu pandemii kolejne Święta Wielkanocne spędzimy w domach. Może to właśnie odpowiedni czas, by przyjrzeć się tradycjom. Na Śląsku są one wyjątkowe, gdyż kultura ta ma korzenie słowiańskie, które przez setki lat ulegały germańskim wpływom. Wokół niej narosły również wpływy innych obyczajów. Dlatego dziś na Śląsku przeplata się wiele różnorodnych tradycji. Warto zastanowić się, jakie dominują w naszych rodzinach.
Na Śląsku „co region, to obyczaj”. Od zawsze występowała tu mozaika zwyczajów. Różniły się one nie tylko w poszczególnych rejonach, ale nawet sąsiadujących miejscowościach. Dlatego nie sposób wyliczyć wszystkie śląskie zwyczaje wielkanocne. Skupię się na najciekawszych oraz tych, o których wspominała moja babcia.
Obchody Wielkiego Tygodnia rozpoczynała Niedziela Palmowa. Ojcowie wraz z synami wybierali się do lasu, by znaleźć leszczynę, jałowiec, bukszpan, trzcinę, bazie kotki i pachnącą roślinę o nazwie bagno. Całość związywali miękkimi gałązkami kaliny. Palmy nie były tak kolorowe, ani duże jak w Małopolsce czy na Mazowszu. Znaleźć w nich można było typowe rośliny, charakterystyczne dla śląskiego krajobrazu. Nie dodawano elementów z bibuły, ani innych kolorowych ozdób. Po poświęceniu palm bito nimi wszystkich domowników.
Panny aby dobrze się prowadziły, kawalerów by stronili od używek oraz starszych żeby dopisywało im zdrowie. Domownicy, którzy byli chorowici połykali bazie kotki. Miały one uchronić ich przed infekcjami gardła. Palmy zakończone były długimi drzewcami, które odcinano i w Wielką Sobotę wieczorem przynoszono do kościoła. Podczas Liturgii Wigilii Paschalnej rozpalano ognisko, aby poświęcić ogień i paschał. Później, każdy gospodarz wkładał gałązki do ognia. Ta tradycja nazywana była opalaniem patyczków. Z drzewca wyrabiano krzyżyki, które w Lany Poniedziałek gospodarze z pośpiechem wieźli na pola, ponieważ krążyła historia, że ten kto pierwszy poświęci pole, pierwszy będzie zbierał plony.
W Wielką Środę Ślązacy żegnali się z żurem, królującym na ich stołach przez cały okres postu. Organizowali „pogrzeb żuru”, a czasami i śledzia. Tłuczono garnki wypełnione popiołem o drzwi domów i wylewano znienawidzoną zupę. Palono też „szkrobaczki” czyli fragmenty mioteł na znak zakończonych wiosennych porządków.
W Wieki Piątek rano mali chłopcy zbierali się w grupy, chodzili z kołatkami lub klapkami śpiewali i modlili się, podchodząc do każdego krzyża i kapliczki. Co istotne, nawet w niewielkich miejscowościach formowało się kilka takich grup. Chłopcy bardzo pilnowali, by nie wchodzić sobie w drogę i nie mieszać z kolegami z innych rejonów.
W Wielką Sobotę panny wstawały przed świtem, aby obmyć twarz w rzeczce, zanim ptak napije się z niej wody. Dziewczęta wierzyły, że wtedy będą miały piękną, jasną cerę. Z kolei chłopcy kolejny dzień urządzali swoje procesje.
W sobotę rodziny zaczynały przygotowywać produkty na śniadanie wielkanocne. Po dniach postu musiało być one wystawne. Jajka gotowano w obierkach z cebuli lub burakach, by zyskały piękną barwę. Następnie wyskrobywano na ich skorupkach wzorki patyczkami zamoczonymi w occie. Ozdobione jajka nazywano kroszonkami. W koszyczku ze święconką nie mogło zabraknąć baranka z masła lub ciasta, symbolizującego Chrystusa i soli która miał chronić przed zepsuciem. Poświęcić należało też chleb, wędlinę, chrzan, pieprz i ciasta: babkę wielkanocną, albo typowy kołocz śląski.
W Wielki Piątek i Sobotę na Śląsku Cieszyńskim organizowano pochody z Judoszem, kukłą która miała symbolizować biblijnego zdrajcę Jezusa. Następnie spalano ją, a wraz z nią miało ginąć zło.
W dniu Wielkiej Nocy dzieci szukały zajączka. Ich rodzice ukrywali na podwórkach słodycze, a dzieci zaraz po śniadaniu wielkanocnym szukały niespodzianek. To zwyczaj zaczerpnięty z kultury niemieckiej, który na Górnym Śląsku pojawił się po I. wojnie światowej.
Obecnie zapomniano już zabawy nazywanej „kulanie jajec z górki”. Polegającej na staczaniu z góry jajka w kierunku wgłębienia wyżłobionego w ziemi. Wygrywał ten, którego pisanka jako pierwsza trafiła do dołka. Nadal wiele śląskich rodzin praktykuje zwyczaj stukania się jajkiem przed śniadaniem wielkanocnym. Zwycięża ten, którego kraszanka pozostanie cała.
Na Śląsku interesująco obchodzony był Śmigus-Dyngus. W innych rejonach w ten dzień wszyscy mogli polewać się wodą. W naszym tylko kawalerowie polewali panny, które w zamian dawały im ozdobione jajka.
W niektórych miejscowościach organizowane były kawalkady wielkanocne. Procesję otwierali trzej jeźdźcy z figurą Chrystusa Zmartwychwstałego i krzyżem ozdobionym czerwoną wstęgą, a za nimi konno zdążał ksiądz i pozostali gospodarze. Modląc się i śpiewając pieśni objeżdżali pola, by wybłagać urodzajny rok. Na zakończenie nabożeństwa organizowany była kawalkada konna, tzw. Osterreiten. Ta rzadka tradycja nadal kultywowana jest na przykład w Pietrowicach Wielkich-Gródczankach, Raciborzu-Sudole czy Bieńkowicach w powiecie raciborskim.
Mam nadzieję, że wspomniane tradycje pozwolą w pełni radośnie przeżyć tegoroczne Święta Wielkanocne mimo trudnych, pandemicznych warunków. Cała redakcja życzy Państwu spokoju i nadziei, która wraz z początkiem wiosny zrodzi się w naszych sercach.
Zachęcamy Państwa do podzielenia się informacjami i fotografiami z praktykowanych zwyczajów wielkanocnych na facebookowym fanpage'u Spectrum.direct i naszym profilu na Instagramie! Dawnym zwyczajem podarujmy sobie kroszonki, przynajmniej te wirtualne.
Wesołych Świąt!
This is some text inside of a div block.