13.11.2020
No items found.

Śląsk jest niesłabnącym magnesem

Opolska artystka jedną z twarzy bohemy Berlina

W czasach licealnych Joanna Buchowska była w Opolu jedną z najbardziej czytelnych i zauważalnych nastolatek. Znali ją wszyscy i oglądali się za nią wszyscy. Ale prowincjonale miasteczko stało się dla niej za ciasne. Na początku lat 90 wyjeżdża do Berlina. Tam podejmuje studia artystyczne w Freikunstschule Berlin, a potem w Institut für neue Medien. Kontaktu z ziemią rodzinną nie urwała nigdy. Ciągle wraca, by tu na Śląsku, prezentować swoje obrazy i prace.

Joanna Buchowska

W czasach licealnych Joanna Buchowska była w Opolu jedną z najbardziej czytelnych i zauważalnych nastolatek. Znali ją wszyscy i oglądali się za nią wszyscy. Ale prowincjonale miasteczko stało się dla niej za ciasne. Na początku lat 90 wyjeżdża do Berlina. Tam podejmuje studia artystyczne w Freikunstschule Berlin, a potem w Institut für neue Medien. Kontaktu z ziemią rodzinną nie urwała nigdy. Ciągle wraca, by tu na Śląsku, prezentować swoje obrazy i prace.Rozmowa z Joanną BuchowskąKlaus Winer: – Tęsknisz za Opolem, Śląskiem, za opuszczonym przed wieloma laty krajem?Joanna Buchowska: –Zwykle kiedy dopada mnie taka tęsknota, wsiadam w pociąg i jadę na Śląsk. Daleko na szczęście nie mam. Niestety, pandemia, więc taka spontaniczna reakcja na tęsknotę nie jest możliwa.Ale użyte przez Ciebie słowo „kraj” oznacza także „kraniec, krawędź” i mnie takie staroświeckie znaczenie w pierwszej chwili ze słowem „kraj” się skojarzyło. Może dlatego, że nie tylko moim zdaniem Polska sama spycha się teraz na kraniec Europy, brnie ku peryferiom.– Udajmy na parę chwil, że polityki nie ma.Joanna Buchowska: – O kraju, jako scenerii mojego dzieciństwa i wczesnej młodości, myślę jak o nieprzebranym magazynie zapisanych w pamięci obrazów, z których jedne blakną, płowieją, inne – mimo upływu lat – nabierają barw, intensywności, ekspresji. Część tej osobistej „wewnętrznej galerii” jest pewnie gdzieś w zakamarkach podświadomości i dopiero w snach się ujawnia, albo w niekontrolowanych reakcjach.– Odwiedzasz Opole?– Nie za często, średnio raz w roku. Oprócz odwiedzin prywatnych były też dwie wizyty „służbowe”, podczas których towarzyszyłam moim obrazom. Parę lat temu opolska Galeria Sztuki Współczesnej prezentowała moje prace na zbiorowej wystawie „KRAJ – Artyści z polskim rodowodem”, a trzy lata temu Galeria „Pierwsze Piętro”, należąca do Związku Polskich Artystów Plastyków, zorganizowała mi w Opolu wystawę indywidualną.– Znany berliński krytyk sztuki napisał w katalogu do twojej indywidualnej wystawy: „W malarstwie Joanny Buchowskiej niepewność i zagrożenie egzystencjalne dochodzą do głosu w scenerii, którą nawykowo kojarzymy z radością, harmonią, epicentrum człowieczeństwa. Na tych obrazach idylliczna wioska staje się sferą zagrożenia, słoneczna plaża – miejscem katastrofy, a dzieciństwo – okresem lęków i strachu. Czyż realnej obecności takich zastawień nie potwierdzają serwisy informacyjne środków masowego przekazu, te przeróżne złowieszcze meldunki i prognozy? Joanna Buchowska stara się ukazywać rzeczywistość bez upiększającego retuszu, w sposób utrudniający dostęp iluzjom. Jest w swej twórczości radykalnie subiektywna, realizuje osobiste zadanie ujawniające tęsknotę za światem choć odrobinę lepszym”.

Wyjeżdżałaś z Polski w poszukiwaniu „świata choć odrobinę lepszego”?
– Z Polski wyjechałam w 1992 r. Nikt mnie nie wyganiał, żaden przymus zewnętrzny (np. polityczny czy ekonomiczny) nie wpływał na podejmowaną decyzje. Daleka też byłam od myślenia, że opuszczam piekło, a czeka na mnie raj.– I co zastałaś?– Wchodziłam w obce mi berlińskie środowisko bez wystarczającej znajomości języka, do kompletnie obcych ludzi, miejsc, sytuacji. Było ciężko, ale nie na tyle, żeby powiedzieć: zawracam, wybieram znane, oswojone… Byłam zbyt mocno zmęczona chaosem polskiej codzienności, spotęgowanym dodatkowo przechodzeniem z jednego ustroju w drugi, w czym wprawy nie mieli (bo i skąd?) ani rządzący, ani rządzeni. Ja w tworzącym się wolnym rynku i możliwości prowadzenia jakiegoś własnego biznesu – nie widziałam szans dla siebie. Szukałam jedynie większego porządku w zbiorowej organizacji spraw przyziemnych, podstawowych.Zacumowawszy w Berlinie nie przeżywałam okresu euforycznego, będącego częstym udziałem typowego “demoluda”, czyli przybysza z tzw. krajów demokracji ludowej, podporządkowanych Moskwie. Nawet wolnością się nie zachłysnęłam, bo wolna wewnętrznie starałam się być od dawna.Wydaje mi się, że – w kategoriach teoretycznych – byłam wtedy egzemplifikacją konfliktowego modelu twórczości. Zakłada on, że źródłem twórczości są konflikty motywów, frustracje, wewnętrzne sprzeczności, a proces twórczy zapobiega kryzysom egzystencjalnym i przywraca stan psychicznej równowagi.– Nie samą sztuką artysta żyje.– Na co dzień pokonywałam granice bardziej konkretne: językową, towarzyską, środowiskową… Nie miałam przyjaciółek, nawet o koleżanki na początku było trudno.Z lekkim zdumieniem zauważyłam niedawno, że u berlińskich początków często w moich obrazach pojawia się motyw płotu, muru, ogrodzenia, ściany, bariery… Te płoty, mury, ściany oddzielają postacie i rzeczywistość pierwszego planu od czegoś, co jest groźne i niebezpieczne? A może odwrotnie – bronią dostępu do rewirów, gdzie czeka świat innych reguł, fascynująca przygoda, niespodzianka?– Jak znosisz czas pandemii? Ma to jakiś wpływ na twoją twórczość?– Nie zaczęłam malować obrazów typu „Martwa natura z wirusem”, a mój nastrój radykalnie się nie zmienił. Ograniczenie bezpośrednich kontaktów samej twórczości nie szkodzi, bo przecież obrazowi u narodzin raczej towarzyszy samotność, koncentracja, skupienie. Na szczęście jest internet, który pomagał przeboleć odwoływane wystawy lub tylko wernisaże, umożliwiał wirtualne wizyty w galeriach, zdalne zakupy prac z zakresy sztuk wizualnych. Artyści pracują solo, natomiast osoby i podmioty wspomagające twórców i organizujące rynek sztuki stanęły na wysokości zadań bardzo utrudnionych przez pandemię. Kiedy odwołano, planowane na kwiecień, berlińskie targi sztuki, zmartwiłam się także z pobudek egoistycznych, bo i moje prace miała tam zaprezentować berlińska galeria Martin Mertens. Ale we wrześniu targi sztuki Positions i Paper Positions Berlin jednak się odbyły, przed goszczącymi imprezę hangarami nieczynnego lotniska Berlin-Tempelhof ustawiały się kilometrowe kolejki oczekujących na zwiedzanie…– Artyści w Polsce skarżą się na brak państwowego wsparcia w ten nie tylko rynkowo trudny czas.– Tu też manna nie leci z nieba. Jednak byłoby sporą niesprawiedliwością nie wspomnieć o szerokiej i skutecznej pomocy dla artystów ze strony Berufsverband Bildender KünstlerInnen – bbk Berlin. Ta organizacja walczy o finansowe (i nie tylko) wsparcie dla artystów pracujących i żyjących w Berlinie. Ja aktualnie korzystam ze stypendium przyznanego mi w ramach Stipendien-Sonderprogramm des Senatsverwaltungs für Kultur und Europa, dzięki czemu przez jakiś czas mogę w miarę spokojnie skupić się na pracy artystycznej.

This is some text inside of a div block.
Autor:
Klaus Winer

Więcej artykułów

Forum polsko-niemieckie, współpraca
Geografia
Ludzie
Polityka

Ten most jest potrzebny

Na Kongresie Towarzystw Polsko-Niemieckich i Niemiecko-Polskich w Bielsku poruszano kwestie międzynarodowego systemu bezpieczeństwa. Nowa sytuacja polityczna w Niemczech stawia przed organizacjami polsko-niemieckimi, Polonią i Mniejszością nowe ważne zadanie. Tworzenie sieci osobistych i organizacyjnych nabiera nowego znaczenia.

Czytaj dalej
Jacob Boehme Bohme Jakub filozof
No items found.

Pierwszy niemiecki filozof był Ślązakiem

Pochodzący z Zawidowa koło Zgorzelca Jacob Böhme był pierwszym wybitnym niemieckim myślicielem, który pisał po niemiecku. Stąd też uchodzi za ojca niemieckiej filozofii. Za swoje poglądy był Böhme kilkakrotnie więziony. W jego rodzinnym mieście otwarto wystawę pt. “Czas Lilii. Mistyczny filozof Jacob Böhme i odnowa świata” prezentującą twórczość tego wybitnego myśliciela.

Czytaj dalej
cementownia opole
No items found.

Kulturowa ewolucja w Opolu

We Wrocławiu świadome odwoływanie się do niemieckiej przeszłości i postrzeganie jej jako trwałego elementu współczesnej tożsamości stało się oczywiste. W Opolu długo było inaczej. Ze względu na obecność mniejszości te opory wobec Niemców były i są niewspółmiernie silniejsze. Ale i tu zachodzi zmiana.

Czytaj dalej