fot. Natalia Klimaschka
Na prototyp pierwszych korporacji akademickich można się natknąć już w czasach starożytnych. Greckie sympozjony, bo o nich mowa – były męskimi spotkaniami towarzyskimi organizowanymi w celu miłego spędzania czasu na jedzeniu i piciu. Wstęp na imprezy tego rodzaju mieli tylko panowie, oraz - bez prawa równoprawnego uczestnictwa - ewentualnie kobiety świadczące usługi rozrywkowe. Dyskryminacja kobiet była w tamtych czasach równie rozpowszechniona i oczywista jak niewolnictwo.
W czasach średniowiecza korporacje akademickie zrzeszały studentów zaangażowanych w polityczne sprawy uniwersytetów. Tego rodzaju organizacje rozwijały się we wielu państwach Europy: Francji, Włoszech czy Belgii. Pierwsze z nich działały m.in. w paryskiej Sorbonie. Także w Niemczech ruchy studenckie rozwijały się prężnie, a ich celem nie była tylko polityka oraz podtrzymywanie tożsamości kulturowej, ale także pomoc dla najmłodszych członków. Starsi chętnie wspierali ich w kwestiach mieszkaniowych, pomagali i udzielali rad odnośnie kariery.
Kiedy na przełomie XVIII i XIX wieku pojawiły się prądy intelektualne odwołujące się do kategorii narodowych, organizacje studenckie stały się ich awangardą. W okresie polskiego powstania listopadowego niemieccy studenci korporacyjni zachwycali się odwagą i walecznością Polaków, ulegając ówczesnemu trendowi fascynacji polskością, tzw. Polenschwärmerei. Powstawały pieśni studenckie ku chwale Polaków, zapożyczano elementy stroju powstańców. Organizacje studenckie reprezentowały postawy, jakie dziś często obserwujemy w relacjach z uchodźcami ukraińskimi.
Nie wolno też zapominać, że istniały również korporacje zrzeszające studentów pochodzenia żydowskiego. Powstały one mniej więcej w latach 80. XIX wieku, czego dowodem jest np. syjonistyczny związek “Jordania München”. A także korporacje zrzeszające tylko kobiety, które powstały na początku XX. wieku.
I chociaż podobnie jak większość narodu niemieckiego niestety również studenci dali się ogłupić ideologią Adolfa Hitlera. Ale tu znowu aktualny przykład Rosji pokazuje, jak szybko można zmanipulować społeczeństwo i jego elity intelektualne, jak się zmonopolizuje media. Zjawisko było w Niemczech tym bardziej trudne do zrozumienia, że z czasem organizacje studenckie przez Hitlerowców zostały zakazane. Były one uważane w oficjalnej narracji za staroświeckie i reakcyjne. Stowarzyszenia sprawdzano pod kątem ewentualnej przynależności członków pochodzenia żydowskiego. Ale też wielu studentów angażowało się w ruch oporu, za co zsyłano ich do obozów koncentracyjnych. Trudno więc mówić o poparcie organizacji studenckich, zwłaszcza katolickich, dla narodowego socjalizmu.
Kiedy na początku XIX wieku myślenie w kategoriach narodowych było symbolem nowoczesności, to dziś kojarzone jest raczej z reakcyjną wrażliwością. I rzeczywiście niektóre korporacje nadal silnie identyfikują się z poglądami radykalnymi. W trakcie swoich tradycyjnych spotkań kultywują romantyczne zwyczaje marszów z pochodniami oraz śpiewania nawet pierwszej zwrotki hymnu niemieckiego. Co zarówno w Niemczech jak i w Europie spotyka się z oczywistym i słusznym potępieniem. Dlatego też współcześnie w Niemczech dawne organizacje studenckie cieszą fatalną opinią i mają bardzo ograniczoną siłę przyciągania.
Ich sytuacja i rola na Górnym Śląsku wygląda jednak zupełnie inaczej. Po 1989 roku pojawili się na Górnym Śląsku przedstawiciele dawnych organizacji studenckich, które funkcjonowały tu do 1945 roku. Jedną z nich był Niemiecki Związek Katolickich Studentów “Salia”, założona przez górnośląskich studentów we Wrocławiu w 1904 roku. Reaktywowana go po wojnie w Paderborn, a w końcu połączona z innym związkiem “Rheinland” w 1978 roku.
Emisariuszom tego związku udało się zgromadzić wokół siebie w 1991 roku grupę studentów, w której znaleźli się między innymi Christoph Wysdak, Damian Schwider, Heinrich Ziegler, Martin Matheja, Gerhard Piechaczek, Manfred Wawrzynosek oraz Marius Slota. I tak powstała “Salia Silesia”.
Towarzystwo zawiązało się w maju 1992 roku w Gliwicach. Stąd też jego pełna nazwa: “Salia Silesia zu Gleiwitz”. Ale rozumie się ono jako kontynuator dawnych niemieckich korporacji, które tu kiedyś działały. Wyróżnia je bogata śląska symbolika, która widoczna jest również w ich odświętnych strojach. Dla przykładu od innych korporacji akademickich odróżnia "Salię" stroje stylizowane na tzw. Bergmoniok, czyli górniczy mundur.
Nie byłoby tej organizacji, gdyby nie wyjątkowa nić porozumienia, która zawiązała się między jej założycielami. Członkowie organizacji świętują corocznie hucznie swą przyjaźń, która ma przetrwać wszystko. I faktycznie, od początków swego istnienia towarzystwo przyciąga studentów w swe szeregi, obecnie zrzeszając około 200 członków. Którzy nie tylko chętnie się spotykają i z nostalgią snują przy piwie historie o swej małej ojczyźnie. Ale również biorą udział w ciekawych wydarzeniach, wykładach, czy odwiedzają miejsca związane z pamięcią Górnego Śląska, jak muzea, czy galerie.
W tym roku Towarzystwo Akademickie „Salia Silesia” obchodzi swe 30-lecie i świętowało to wydarzenie uroczystą akademią w Prószkowie. W miejscowości, w której działała pierwsza w historii wyższa uczelnia na Górnym Śląsku w XIX wieku. Akademia zgromadzała tez wielu dysydentów organizacji mniejszości niemieckiej.
Kiedy większość spotkań środowisk autochtonicznych, czy nawet organizacji mniejszości niemieckiej odbywają się w języku śląskim, spotkanie w Prószkowie od początku do końca odbywała się w języku dominującym nad Renem. Również w kuluarowych rozmowach uczestnicy akademii posługiwali się niemieckim. W tym sensie spotkanie stało się żywym dowodem, że część elit autochtonicznych potrafi posługiwać się tym językiem lepiej, niż można się było tego spodziewać. Ale było to też środowisko z niechęcią reagujące na wszelkie przejawy bardziej ekstrawaganckiego sposobu ubierania dla przykładu. I w ten sposób potwierdzające jakby niedobre, głęboko konserwatywne skojarzenia wiejące z Republiki Federalnej.
Elit funkcyjnych VdG czy TSKN na spotkaniu w Prószkowie zabrakło. Przez wielu odebrane zostało to jako kolejny dowód braku zainteresowania kierownictwa tych organizacji dla angażowania się inteligencji w ich działania. A szkoda.
This is some text inside of a div block.