Od momentu agresji na Ukrainę zabawki nabrały egzystencjalnego znaczenia. Armia przestała być w pierwszym rzędzie obiektem narodowej dumy, a stała się praktycznym instrumentem obrony życia obywateli. Dlatego wydaje się, że państwa Europy powinny zrobić wszystko, żeby armie były jak najbardziej skuteczne.
By Europa była w stanie obronić się sama, konieczna wydaje się wspólna armia. Przyniosłaby ona wiele kluczowych korzyści. Oznaczałaby wspólne systemy dowodzenia i wspólny budżet. Taki budżet umożliwiłby prowadzenie badań nad nowymi systemami broni, na jakie pojedyncze Państwa nie mogłyby sobie pozwolić. Nie ulega kwestii, że wspólna europejska armia umożliwiłaby bezprecedensowe wzmocnienie możliwości militarnych uczestniczących w niej państw.
Wspólny budżet umożliwiłby prowadzenie badań nad nowymi systemami broni, na jakie pojedyncze Państwa nie mogłyby sobie pozwolić. Nie ulega kwestii, że wspólna europejska armia umożliwiłaby bezprecedensowe wzmocnienie możliwości militarnych uczestniczących w niej państw.
Konflikt w Ukrainie pokazał, że współcześnie mamy do czynienia z zupełnie nowym typem pola walki. Spalone rosyjskie kolumny pokazują, że era czołgów dawno minęła, ponieważ łatwo je zniszczyć z wyrzutni noszonymi w rękach poszczególnych żołnierzy. Najważniejszym elementem obrony stała się skuteczna obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa. Kluczowe znaczenie mają informacje dotyczące rozlokowania wojsk przeciwnika i ich zamiarów.
Wspólna armia oznacza ujednolicenie sprzętu. Produkcja poszczególnych części uzbrojenia na wielką skalę powoduje w naturalny sposób obniżenie jej jednostkowych kosztów. A tym samym znaczne wzmocnienie potencjału obronnego wspólnoty. Wspólna armia polepszyłaby skuteczność zaopatrzenia w amunicję i części zamienne. Wojna na Ukrainie udowodniła jak bardzo logistyka ma kluczowe znacznie.
Próby stworzenia wspólnych oddziałów w ramach EU nie są nowe. W 2007 roku postanowiono stworzyć grupy bojowe w sile 2000 ludzi, które miały być oddziałami szybkiego reagowania. Z powodu braku porozumienia, w jakim charakterze owe grupy miałyby być używane i małego zainteresowania nimi, nie pełnią one służby.
Kolejna inicjatywa pojawiła się w 2020 roku, w ramach której postanowiono stworzyć oddziały szybkiego reagowania. Miały one liczyć około 5 tysięcy żołnierzy i składać się piechoty, lotnictwa i marynarki wojennej.
W ramach kampanii wyborczej do Bundestagu w roku 2021 niemiecka Partia Zielonych domagała się już oficjalnie stworzenie pełnowymiarowej, powszechnej armii europejskiej do 2030 roku. Realizacja tej koncepcji zakłada likwidację armii poszczególnych państw na rzecz nowej, wspólnej całości.
Realizacja tego planu nie będzie łatwa. Będzie wymagała wymiany ogromnej części uzbrojenia, jakie znajduje się na obecnym wyposażeniu armii państw narodowych. Dla porównania w Europie działa sześć razy więcej systemów obronnych niż w USA.
Główną przeszkodą na drodze do utworzenia wspólnej struktury będą jednak zapewne opory o charakterze politycznym. Armie w tradycyjnych wyobrażeniach są gwarantem suwerenności poszczególnych państw. Integracja sił zbrojnych byłaby ważnym krokiem w kierunku tworzenia europejskiej federacji.
Dlatego wydaje się, że źle zrozumiane patriotyczne względy części elit w Europie mogą stanąć na drodze realizacji tego planu. Konserwatystom bardzo trudno sobie wyobrazić również, żeby Polak mógłby dowodzić niemiecką dywizją, a Włoch polską brygadą. Trudne do pomyślenia są siły zbrojne, w których nie byłoby polskich flag, a wspólnym językiem komunikacji był angielski.
Elity polityczne Europy stoją przed fundamentalnym pytaniem o to, co jest ważniejsze: zabawa w ołowiane żołnierzyki, czy ochrona mieszkańców kontynentu przed kataklizmem, jakie widzimy na Ukrainie.
A przeciwnicy tej koncepcji jakby zapominają o jeszcze jednym niezwykle ważnym aspekcie takiej integracji. Dzięki takiej nowej armii Polacy i Niemcy już na zawsze i w każdym konflikcie staliby solidarnie obok siebie.
This is some text inside of a div block.