Fot. Natalia Klimaschka
Blasius Hanczuch urodził się 30 sierpnia 1937 roku w podraciborskich Bieńkowicach. Trafił w 1945 roku już do polskiej szkoły podstawowej, w której borykał się początkowo z problemami językowymi. Buntował się przeciwko oficjalnemu zakazowi posługiwania się językiem niemieckim. Konsekwentnie w trakcie przerw w szkole rozmawiał z kolegami w swoim ojczystym języku. Budziło to jednak wielkie obawy u jego matki, która uświadomiła mu, że takie zachowanie może doprowadzić do deportacji rodziny do Niemiec. A to związane byłoby z utratą całego majątku gromadzonego przez pokolenia.
Z perspektywy lat Blasius Handschuh przypomina sobie, że w tych trudnych latach otuchy dodawało mu rodzinne muzykowanie i śpiewanie niemieckich pieśni. Jak wspomina, pasję tę pomógł mu rozwinąć nauczyciel, któremu udało uniknąć deportacji do Niemiec. Ów człowiek założył chór szkolny pod pretekstem pielęgnacji polskiej muzyki. W rzeczywistości celem chóru było wspólne śpiewanie w języku niemieckim.
Ta konieczność wypierania się własnej tożsamości była dla Blasiusa Handschuha ciężkim przeżyciem, które stało się motywacją do różnych działań w całym dorosłym już życiu.
Handschuh został stolarzem. Rzemieślnicy w tamtych czasach zachowali dużą niezależność, co pozwalało mu na różne niekonwencjonalne działania.
W latach siedemdziesiątych podjął inicjatywę położenia płyty masowego grobu żołnierzy niemieckich. Postanowił umieścić na nim Krzyż Żelazny i dwa niemieckie hełmy. Jeden z gorliwych sąsiadów zadenuncjował go na milicję. Już następnego dnia dostał on wezwanie do stawienia się w Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Katowicach. Blasius Handschuh podczas przesłuchań powoływał się na treść ustawionego w sierpniu 1975 roku w Helsinkach, Aktu Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Podkreślał także, że dla niego nie miało znaczenia kto leży w grobie. Uważał, że leżą w nim ludzie, których gdzieś opłakuje rodzina. Ostatecznie nie został ukarany, ale grożono mu konsekwencjami, gdy miał się podjąć w przyszłości podobnej inicjatywy.
Blasius Handschuh nie dał się zastraszyć. Z jego inicjatywy, na początku lat 80-tych, powstała konspiracyjna organizacja Niemców w Polsce. W początkowym okresie nazywano ją Deutscher Freundschaftskreis (DFK). Przez kolejne lata Handschuh organizował jej konsultacje pod pozorem rodzinnych spotkań. Niektóre zjazdy liczyły dalece ponad sto osób. Nie uszły one uwadze milicji i służby bezpieczeństwa. Były one inwigilowane przez władze, która zmuszały uczestników do rozejścia się. A członkowie konspiracyjnej organizacji byli później przesłuchiwani na komisariatach. Bardziej bezpieczne były spotkania w niewielkim gronie, w prywatnym domu przewodniczącego. Handschuh, wspólnie ze swoimi towarzyszami, coraz głośniej domagał się legalizacji ich organizacji Udało się to dopiero w 1990 roku kiedy powstało Towarzystwo Społeczno - Kulturalne Niemców Województwa Śląskiego. Blasius Handschuh został jego pierwszym przewodniczącym.
Od tego momentu organizacja wspierana była poważnymi środkami ze strony rządu Niemiec. Stąd też możliwości działania były teraz niewspółmiernie większe. Wiele wysiłku włożył Handschuh we wprowadzenie niemieckiego do szkół i kościołów. Jego bodaj najważniejszą inicjatywą było przywrócenie w centralnym punkcie Raciborza pomnika Josepha von Eichendorffa. W jego odsłonięciu, obok władz miasta, udział wziął książę raciborski, Franz Albrecht von Metternich-Sándor, Herzog von Ratibor.
Handschuh dbał, by środowisko Niemców w Polsce postrzegane było jako równoprawny podmiot życia społecznego. Starał się również o stworzenie jak najszerszych ram dla możliwości kulturalnej ekspiacji tego środowiska.
Ważnym życiowym projektem Handschuha stała się przebudowa budynku po klasztorze sióstr Elżbietanek. Za pieniądze organizacji kupił go od kościoła i przebudował na jej siedzibę. W budynku stworzył również muzeum, w którym umieścił swoje paleontologiczne eksponaty. Znajdował je na terenie starej żwirowni.
Blasius Handschuh nie pełni już dziś roli przewodniczącego, ale wciąż bardzo angażuje się w działania TSKN. Przez te wszystkie lata miał ogromną nadzieję, że dzięki powstaniu mniejszości niemieckiej liczba emigrujących obywateli Niemiec zmaleje, czemu udało się zapobiec jedynie częściowo.
Za swój najważniejszy sukces uważa Handschuh przywrócenie w potocznej świadomości mieszkańców Górnego Śląska wrażliwości na historię tej ziemi. Zwłaszcza pamięć o wybitnym romantyku Josephie von Eichendorffie była dla niego ważna. Jest dziś szczęśliwy, że udało mu się przypomnieć, że przez stulecia tętniło tu życie kulturalne o europejskim zasięgu. I do tych tradycji stara się odwoływać, mówiąc o przyszłości środowiska mniejszości niemieckiej w Raciborzu.
Jubilatowi życzymy jeszcze minimum 100 lat w zdrowiu i determinacji w dbałości o tradycje Eichendorffa w Raciborzu.
This is some text inside of a div block.